Przekazywanie biletów wsiadającym pasażerom

Korzystając z komunikacji miejskiej możemy mieć do czynienia z kontrolą naszego biletu. Zajmuje się tym kontroler biletów zwany pogardliwie kanarem. Mimo że to bardzo niewdzięczna i znienawidzona przez większość praca to nie podlega dyskusji, że jazda na gapę jest zakazana, a notoryczne powtarzanie takiego występku kwalifikuje się jako szalbierstwo. Jak to jest jednak z inną „modą”, która istnieje w światku komunikacji miejskiej, czyli przekazywaniu między pasażerami skasowanych, ważnych na przejazd biletów? Jak na to patrzeć? Czy jest to łamanie regulaminu ZTM, czy po prostu dobry uczynek? Kto na tym zyskuje, a kto na tym traci? Jakie są plusy i minusy takiego uczynku?

 Przekazywanie biletów wsiadającym pasażerom

Zacznijmy od początku. O co z tym w ogóle chodzi, z tym przekazywaniem biletu. Mając ważny bilet wysiadający z autobusu przekazuje go osobie, która właśnie wchodzi do środka komunikacji miejskiej. Może to być bilet jednorazowy, który jeszcze będzie obowiązywał do końca trasy konkretnej linii, może to być też bilet godzinny, gdzie do wykorzystania zostało jeszcze trochę czasu. I właśnie, tu rodzą się spekulacje, czy taki czyn jest zgodny z zasadami panujący w naszym mieście. Otóż nie. W regulaminie przewozu osób w komunikacji miejskiej jest wyraźnie napisane, że pasażerowi nie wolno odstępować skasowanego biletu innej osobie. Zatem dlaczego tak chętnie „bawimy się” w takie obdarowywanie? Ano najprostszą rzeczą jaka przychodzi do głowy to ludzka dobroć. „Skoro kupiłem bilet na przejechanie dwóch przystanków, a do końca trasy pozostało jeszcze kilka to dlaczego nie podarować komuś tego biletu?” - zwyczajna myśl, która przeobraża się w dobroć dla innej osoby. Zyskuje na tym osoba, która bilet ofiarowuje robiąc dobry uczynek i osoba, która go otrzymuje, bo zaoszczędza pieniądze. Jednak czy zawsze wszystko dzieje się ot tak, prosto z serca? Niekoniecznie, bo powodem takiego działania jest także podwyżka cen biletów. Zwykle na portalach społecznościowych czy forach w sieci wrze od dyskusji, dlaczego kolejny raz drożeją kartoniki uprawniające do przejazdu komunikacją miejską. I naturalnie pojawiają się wpisy i propozycje, które są popierane niemal przez wszystkich, żeby zagrać na nosie przewoźnikowi i podać skasowany bilet nowemu pasażerowi. Jedną z takich stron na Facebooku jest „Podaj dalej bilet” - czyli akcja, która wspiera podawanie biletów przy wyjściu z autobusu. Mamy więc trzy plusy: dobry uczynek, prężna organizacja i dyskusja ludzi na forach, oszczędność. Co ciekawe czwartym plusem może być zawarcie nowych znajomości. Otóż w ostatnim czasie modne są strony „spotted”, które mogą umożliwić kontakt z osobą, która nam się spodobała i którą spotkaliśmy w konkretnym miejscu, ale potocznie mówiąc „nie zagadaliśmy”. Mamy więc punkt zaczepienia, w którym możemy podziękować za wręczenie biletu i w zamian za to zaprosić np. na kawę. Ostatni plus jest nieco dygresyjny, ale na własne oczy czytałem takowe ogłoszenie, gdzie motywem było podziękowanie za przekazanie biletu. Zasadniczym jednak pozytywem wręczenia biletu jest zaoszczędzenie pieniędzy przez wsiadającego pasażera.

W przyrodzie jednak nic nie ginie i aby ktoś zyskał to ktoś musi stracić. Oczywiście, jeśli zachodzi dziesiątki takich występków dziennie to przewoźnik nie upadnie i nie ogłosi bankructwa, ale jeśli niemal każdy pasażer zaangażowałby się w akcję „podaj bilet dalej” to moglibyśmy rozmawiać o problemach finansowych. Dobrze, ale nie tylko może tracić przewoźnik, ale także my jako pasażerowie. Po pierwsze odnosząc się do poprzedniego problemu - przewoźnik mógłby wprowadzić ponowne podwyżki co mogłoby jednak prowadzić do błędnego koła (podwyżka = większe zaangażowanie w akcję przekazywania biletu), a po drugie możemy zapłacić z własnego portfela nawet sporą sumkę. Regulamin mówi jasno: „Bilet uznaje się za nieważny gdy: m.in. został udostępniony pasażerowi przez innego pasażera”. Oczywiście, że kontroler nie może wiedzieć, czy dostaliśmy bilet, czy go kupiliśmy, ale jeśli zauważy taki podarunek to ma prawo wypisać nam „mandat”. Istnieje zatem ryzyko, że przyjmując bilet od wysiadającej osoby stracimy na tym o kilkadziesiąt razy więcej złotych niż przy jego zakupie w automacie obok.

Wydaje się więc, że logicznym podsumowaniem byłoby przestrzeganie przed przekazaniem biletu, bo przede wszystkim łamiemy regulamin ustalony przez przewoźnika, jednak ta sprawa przypomina mi sytuację walki z piractwem, a dokładnie z nielegalnymi kopiami filmów w sieci. „Avatar” Jamesa Camerona zarobił na całym świecie niemalże trzy miliardy dolarów, dzięki czemu stał się najbardziej dochodową produkcją wszech czasów. Co ciekawe w 2010 roku ten sam obraz był najczęściej pobieranym nielegalnie filmem z sieci z wynikiem ponad szesnastu milionów pobrań. Wytwórnie walczą jednak za wszelką cenę z piractwem choć wpływy finansowe są w dużej mierze potężne i w większości przebijają budżet produkcji. Zatem kto pójdzie do kina ten i tak pójdzie, kto pobierze z Internetu ten pobierze, choć ryzykuje tym samym ściągnięcie na siebie konsekwencji prawnych. Przenosząc tę myśl na sprawę przekazywania biletów to, kto kupi bilet ten kupi i później po przejechaniu trasy po prostu go wyrzuci, a kto z dobrego serca czy z chęci zagrania na nosie przewoźnikowi podaruje go wsiadającemu pasażerowi to podaruje, a wsiadający przyjęciem podarku ryzykuje po prostu karę finansową. Takie czyny są nie do uchronienia i czy wspomniana wytwórnia, czy przewoźnik będą walczyć za wszelką cenę z łamaniem zasad to nigdy nie zminimalizują problemu do zera.

Irek Róg 25.08.2013
fot.Magdalena Skrzek

Odpowiedzi

Zgadzam się z założeniem że im droższy bilet tym częściej ludzie się biletami obdarowują. Więc analogicznie powinno się obniżyć ceną biletów tym samym zmniejszając ten "Proceder ". To tylko taka teoria na szybko xD

zgadzam się z przedmówcą. Gdyby ceny biletów były mniejsze ludzie chętniej by je kupowali a co za tym idzie rośnie popyt i podaż! :)

Łamanie regulaminu to jedna sprawa. Ale należy się zastanowić, czy takie regulaminy nie łamią prawa. Prawa do własności. Jeżeli wykupuję przejazd na 40 minut, to te czterdzieści minut staje się moją własnością. I nie są to bilety imienne jak abonament miesięczny. W związku z tym mam prawo wykupiony za moje pieniądze deklarowany przez przewoźnika czas przejazdu podarować innej osobie. Dlaczego prawa do wykupionego czasu przejazdu mam tracić po skasowaniu biletu?

Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść opublikowanych komentarzy. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą z tego tytułu ponieść odpowiedzialność cywilną lub karną. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy wulgarnych, zawierających linki lub nieodnoszących się do treści merytorycznej itp.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------