Trwa ogólnopolski protest „Pieprz radary - włoski strajk polskich kierowców”. Jej inicjatorem jest Robert Rebeliant Szmarowski. Do tej pory akcję poparło ponad 12 000 użytkowników Facebooka. Na profilu założycielskim czytamy: „Pozbawmy radarowych złodziei łupu z naszych mandatów. Niech sami zapłacą za radary, które nie służą podniesieniu bezpieczeństwa, lecz wyłącznie napędzaniu zysków złodziejskim budżetom!”
Celem akcji jest ograniczenie zysków, które wpływają z fotoradarów. Zgodnie z prognozą Ministerstwa Finansów szacuje się, że w 2013 roku dochód z mandatów wyniesie 1,5 mld złotych. W ratowaniu budżetu ma pomóc 406 nowych fotoradarów oraz system odcinkowego pomiaru prędkości.
Zdaniem organizatorów pojawienie się większej ilości stacjonarnych i mobilnych urządzeń monitorujących prędkość, nie będzie miało decydującego wpływu na poprawienie się bezpieczeństwa na drogach. Kluczem byłoby prawidłowe oznakowanie oraz zmienienie mentalności kierowców. Tymczasem na wyobraźnię - jak na razie - działają tylko dwie rzeczy: tzw. „czarne punkty” oraz przydrożne krzyże.
Uczestnicy włoskiego strajku jeżdżą zgodnie z przepisami. „Do bólu” przestrzegają ograniczeń prędkości, a to, zdaniem niektórych kierowców, nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek akcją, ponieważ prowadzący pojazd powinien stosować się do przepisów ruchu drogowego. Jak jest w rzeczywistości? – o tym wie chyba każdy, kto zasiada za kierownicą czterech kółek.
Anna Stanisławska 05.03.2013